Miejscami jakby wyrwany z powieści Kafki lub Bruno Schulza - tajemniczy korytarz, dziwny lokaj i grupa karłów-cyrkowców. A poza tym - film ciężki i przygnębiający.
To, że jest ciężki i przygnębiający, jest oczywiste już od pierwszej sceny w pociągowym przedziale. Ale w końcu to Bergman, reżyser-pesymista, także a może przede wszystkim - spełniony artysta. Artysta jedyny w swoim rodzaju. "Milczenie" to najdziwniejszy z jego filmów jakie dotąd widziałem, właśnie poprzez wytworzenie tego surrealistycznego klimatu, o którym wspomniałeś, jakby od Kafki czy Schulza. I tym mnie ujął najbardziej. No i postać chłopca - jak dla mnie najciekawsza.
Niepokojący klimat, gra aktorów (Ingrid Thulin znowu wielka) i mistrzowskie zdjęcia Nykvista - to już jest wystarczający powód, by obejrzeć jak dla mnie. I faktycznie lepiej nie oczekiwać przyjemności w trakcie seansu. Ja takowej też nie odczuwałem, ale nie o to przecież twórcy chodziło.